Bosphorus panorama from Topkapı Palace |
O
Stambule napisano już tak wiele, że zaczynam wątpić czy można dodać coś nowego.
Czy można jeszcze w oryginalny sposób spojrzeć na to miasto i ująć je tak, by
ukazać je z innej perspektywy? Stambuł jako miasto pełne sprzeczności? Piękne a jednocześnie
przejmująco smutne? To było. Tak pisał Orhan Pamuk i Gérard de Nerval. Stambuł jako
miasto-zjawisko na granicy Zachodu i Wschodu? O tym mówił Ahmet Hamdi Tanpınar.
Stambuł jako kulturowy tygiel, będący obowiązkowym punktem na mapie każdego,
kto chciałby odbyć romantyczną Grand Tour? Tak pisał Edmondo de Amicis.
Współcześnie
powstają niezliczone ilości blogów, artykułów i przewodników, których zadaniem
jest przybliżyć Stambuł turystom, ale także nadać mu nowy wymiar – już nie
miasta obciążonego historią a nowoczesnej gigantycznej metropolii, która w
ciągu 100 lat przeżyła skok gospodarczy i stała się jednym z najbardziej prężnych
miast na Świecie. Obecny Stambuł jest więc stolicą sztuki nowoczesnej, to znów kulinarnym
Eldorado, przyszłością winiarstwa, centrum biznesu. O Stambule piszą studenci
Erasmusa, przyjezdni artyści, pisarze, poeci, wreszcie – sami mieszkańcy.
Zagłębiając
się w książki oraz tomiki wierszy, wertując przewodniki, a także szukając
blogów i stron poświęconych temu miastu zaczęłam zastanawiać się, co mogę dodać
nowego. Fale hurraoptymizmu przeplatały się z momentami zwątpienia. W końcu –
po namowach przyjaciół – postanowiłam zaryzykować. Tylko o czym miałabym pisać?
W trakcie
moich poszukiwań zadałam sobie pytanie czy Stambuł nie stał się przypadkiem takim
Saidowskim Orientem? Czy zachwycając się jego urodą, tworząc na jego temat
najpiękniejsze metafory i doszukując się coraz to nowszych dowodów na jego unikatowość,
nie kreujemy tego miasta takim, jakim chcielibyśmy go widzieć? Świetnie ujął to
według mnie Max Cegielski w swoim artykule Wszystkie drogi prowadzą nad
Bosfor: Prawdziwy Stambuł pada ofiarą konfliktu oczekiwań i rzeczywistości. Ktoś mógłby powiedzieć, że określenia
„Miasto Dwóch Kontynentów” czy „Miasto Miast” trącą banałem, a kolejne peany na
cześć Stambułu to odtwórcza praca. Ktoś inny powie, że o Stambule nie wypada
mówić źle i modnym jest zachwycać się podróżami po Bosforze, Hagią Sophią, Błękitnym
Meczetem czy też placem Taksim. I na pewno jest w tych stwierdzeniach cząstka
prawdy. Stambuł jest wykreowany – i przez jego rodowitych mieszkańców i przez
turystów. Z jednej strony wszyscy pragną, by był nowoczesnym megalopolis, z
drugiej – na każdym kroku widzimy dowody na to, że trudno rozstać się z jego
starożytną i osmańską historią. Stambuł jest taki, jak go opisują pisarze,
blogerzy, poeci. Jest wytworem wyobraźni kilkunastu milionów ludzi.
Sama
doświadczyłam podobnego uczucia, czytając o tym mieście gdy byłam jeszcze w Polsce.
W pewnym momencie byłam tak przepełniona historiami i obrazami zaczerpniętymi z
książek Pamuka, z lektury przewodników czy też z filmów, że po przyjeździe bezwiednie
szukałam dowodów na to, że Stambuł naprawdę jest miastem zniszczonych yalı,
monumentalnych meczetów, wąskich, splątanych uliczek. Czułam, że podróż po
Bosforze musi mieć katartyczne znaczenie, że musi zachwycić mnie pałac Topkapı,
że aleja Istiklal musi wywołać takie a nie inne odczucia. Czułam, że i mnie
opanować musi ów hüzün – zbiorowa melancholia, będąca czymś
charakterystycznym dla Stambułu i jego mieszkańców. Melancholia opanowująca
wszystkich bez wyjątku, aczkolwiek tworząca nić porozumienia. Tak silne
ukierunkowanie spowodowało, że do Stambułu nie przybyłam jako tabula rasa,
ale z konkretnym zestawem oczekiwań i wyzwań.
I
właśnie w momencie, w którym uświadomiłam sobie ten fakt (być może powinno to
być wstydliwe, że tak łatwo dałam się zmanipulować tym obrazom), dotarło do
mnie prawdziwe przesłanie tego bloga. Zdałam sobie sprawę, że wszystko to, co
przeczytałam i obejrzałam, mogę teraz skonfrontować z rzeczywistością. Moja pasja dotycząca
Stambułu stała się więc swego rodzaju obsesją, gdy zaczęłam poszukiwać
kolejnych książek, wynotowywać autorów piszących o tym mieście, poszukując
obrazów i filmów. Świadomość, że tak niewiele wiem o Stambule i tak niewiele
jeszcze o nim przeczytałam zaczęła mnie dręczyć. W tym momencie stało się
jasne, że i mnie zaczyna się udzielać właśnie hüzün – pewien niedosyt,
ale i jakiś rodzaj dumy. I tak postanowiłam, że obok niezliczonych tekstów
jakie napisano, znajdą się też moje.
Chciałabym,
aby ten blog był miejscem gdzie mogę opisać codzienne doświadczenia przez
pryzmat tego, co już o Stambule przeczytałam i usłyszałam. Chciałabym pisać o
różnicach, ale i o podobieństwach, wcielić się w rolę tych wszystkich ludzi,
którzy przez wieki podróżowali po „Mieście Dwóch Kontynentów”. Marzy mi się,
aby ten blog był miejscem, w którym spotyka się literatura i sztuka, turystyka
i codzienne życie. Postaram się pójść śladami zarówno zwykłych stambulczyków,
jak i Orhana Pamuka i Ahmeta Tanpınara, Josifa Brodskiego i współczesnych dziennikarzy.
Chciałabym, żeby można było poczytać w tym miejscu o rzeczach doniosłych i tych
bardziej przyziemnych. Czy uda mi się zrealizować ten plan? Zobaczymy ;)
*
So much was already written about Istanbul that I start to wonder if I can add
anything new. Is it possible to look at this city once again, with a new
attitude, to show it from a brand new perspective? Istanbul as a city full of contradictions?
Beautiful and deeply sad at the same time? It was already said by Orhan Pamuk
and Gérard de Nerval. Istanbul
as a city-phenomenon on the border between East and West? Ahmet Hamdi Tanpınar
said so. Istanbul
as a cultural melting pot, a must on the map of everyone who would like to go
for a romantic Grand Tour? Yes, it was said by Edmondo de Amicis.
Nowadays, there are
more and more blogs, articles and guides whose role it is to show and explain
Istanbul to tourists, but also to give it a new dimension – not of a city
overwhelmed by history and past, but of a huge metropolis, which during nearly
100 years was an arena of a tremendous economical change, and became one of the
most powerful cities in the World. Nowadays, Istanbul is therefore the capital of modern
art, then the culinary Eldorado, the future of the wine industry, the centre of
business. So many people have written about Istanbul : Erasmus students, artists, writers
and poets, finally – the inhabitants themselves.
Studying books and
poems, reading guides, and seeking for blogs and websites dedicated to this
city, I started to wonder: what new can I add? Optimism alternated with doubt.
Finally, my friends persuaded me to do it. But what can I write about?
During my research, I
started to ask myself if Istanbul
hasn’t become something like Edward Said’s Orient. Aren’t we just creating this
city as we would like it to be, simply by admiring its beauty, creating the
most beautiful metaphors and looking for more and more proof of its uniqueness?
The perfect summary for me is the quote from Max Cegielski’s article All roads
lead to Bosporus: The real Istanbul
becomes a victim of the conflict between expectations and reality. Someone might say that names like ‘the
city of two continents’ or ‘the city of the cities” are kind of clichés, and paeans about Istanbul are just repetitive.
Someone else might say that you cannot say anything bad about Istanbul
and it is just trendy to be entranced with all those Bosporus
ferry trips, Hagia Sophia, Blue Mosque, and Taksim square. For sure, there is a
grain of truth in all those statements. Istanbul
is created – by its inhabitants and tourists. On one hand, everyone wants it to
be a modern megalopolis, on the other hand – it is evident that it is hard to
leave its ancient and Ottoman past. Istanbul
is what writers, bloggers and poets say about it. It is a product of
imagination of millions of people.
I had this very feeling
when reading about this city while still in Poland . At some point, I found
myself full of all those stories and images from Orhan Pamuk’s books, from
guides and movies, that after coming here I started to unwittingly seek proof
that Istanbul
is indeed the city of destroyed yalı, astonishing mosques, narrow,
never-ending streets. I felt that crossing the Bosporus
must be a cathartic experience, that the view of Topkapı palace must be
breath-taking, that the walk through Istiklal
Street must arouse some particular feelings in me.
I thought that I am obliged to be captured by this hüzün – a collective
melancholy, which is a distinctive feature of Istanbul and people living there. This
melancholy takes control over everybody, with no exceptions, though creates a
thread of understanding. Because of these strong influences, I came to Istanbul not as a tabula
rasa, but with a certain set of expectations and challenges in my mind.
And at the very moment that I realized that (maybe I
should be embarrassed to have let myself be manipulated by those images), I
came up with the real purpose of this blog. I realized that everything I have
read and seen about this city I can now compare with the reality. My passion
about Istanbul
became an obsession once I started to look for new books, to write down the
names of authors covering this topic, to seek for movies and images. The
awareness of how little I knew and read about Istanbul started to haunt me. At this moment,
it became clear that I ‘got’ this hüzün – kind of hunger, kind of pride.
And this is how I decided that among all texts ever written about Istanbul , there will be
mine, too.
I want this blog to be a place where I can write about
my daily experiences, but in the light of what I have read and seen. I want to
write about differences and similarities, I want to be like one of those people
who, for many centuries, have travelled to “the city of two continents”. It is
my dream that this blog be a place where literature and poetry meet tourism and
daily life. I will try to follow the tracks of both the people of Istanbul and Orhan Pamuk
or Ahmet Tanpınar, Joseph Brodsky and contemporary journalists. I want this
blog to be where you can read both about important things and those more
down-to-earth. Is it going to work out? We will see :)
Foto: Hüzün
Korekta: Agata Ostrowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz