sobota, 25 stycznia 2014

Turcja Post-Gezi? / Post-Gezi Turkey?

Kadıköy, 2 w nocy. Wracam szybkim krokiem do domu, gdy z naprzeciwka wyłania się grupka mężczyzn. Jeden daje znać drugiemu, ten podchodzi do muru przy lokalnym kościele i wyciąga puszkę sprayu. Nie mam wątpliwości, co zamierza napisać. Tuż obok widnieje świeży napis, który nie mówi nic dobrego o AKP, rządzącej partii premiera Recepa Tayyipa Erdoğana. Rano kilkaset tysięcy stambulczyków ujrzy ten napis. Niektórzy przejdą obojętnie obok, inni wspomną znajomym. Jeszcze inni – tak jak ja – o tym napiszą.

Kadıköy jest jedną z dzielnic, które najbardziej wyróżniły się podczas tegorocznych protestów. Po europejskiej stronie to plac Taksim był centrum wydarzeń, po azjatyckiej – właśnie Kadıköy, zamożna dzielnica, zamieszkana przez młodych, dobrze wykształconych ludzi, którzy za dnia pędzą na statek do pracy, a wieczorami rozwieszają plakaty i organizują wiece. W dużym stopniu są to także studenci stambulskich uniwersytetów, które można nazwać „bastionem” protestujących.

Wszelkie przedsięwzięcia protestujących są przygotowywane z niesamowitym pietyzmem – plakaty przykuwają uwagę, każde wydarzenie ma swoją stronę na Facebooku i Twitterze. Powstają hashtagi, takie jak: #GeziParki, #TaksimGeziParki, #SokağaCıkmaVakti, #ocupygezi czy obecnie: #AsrınHukukSkandalı, #AKPgate. To głównie media społecznościowe są nośnikiem informacji na temat protestów. Tureckim mediom tradycyjnym zarzuca się bierność, przynajmniej w początkowej fazie wystąpień, i milczenie w kwestii działań policji. Pinar Elman, analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, celnie ujęła to, pisząc właśnie na Twitterze (odwołując się do protestów mających miejsce na Ukrainie): While #Euromaidan is broadcasted on Ukrainian TV, Turkish media showed pinguins during #Gezi (Podczas gdy Euromajdan jest pokazywany w ukraińskiej telewizji, tureckie media pokazywały pingwiny podczas Gezi). Rozgoryczenie Turków poziomem hipokryzji w mediach i w świecie polityki widać także teraz – po ujawnieniu afery korupcyjnej w kręgach partyjnych Internet aż huczy od złośliwych komentarzy.

Polityka medialna jest jednak bezlitosna. Wcześniej odsunięta na bok „arabska wiosna” wróciła do łask dziennikarzy – wszak mija właśnie trzeci rok od jej wybuchu, a tym samym nadchodzi czas na podsumowania i prognozy. Fala wybuchów społecznego niezadowolenia dotyka Ukrainę, której symbolem jest Plac Niezależności, znany jako Euromajdan. A Turcja schodzi na bok, choć w sposób desperacki próbuje o sobie przypomnieć – z jednej strony mamy aferę korupcyjną (ochrzczoną jako AKPgate), z drugiej – ponowne negocjacje z UE. Polscy politycy świetnie odnajdują się w tej gorączce protestów. Kilka lat temu jeździli do Tunezji, w tym roku pojawili się na placu Taksim, teraz widać ich na Majdanie.

To, że temat Turcji nie jest już tak chwytliwy jak jeszcze kilka miesięcy temu, nie oznacza, że protesty ustały. Media skupiają się dziś na scenariuszach dla partii rządzącej, rozpatrując turecki problem w ich ulubionych kategoriach: państwa świeckiego i państwa religijnego, laicyzmu i islamu. Poszukując powiązań między „arabskim przebudzeniem” a „turecką wiosną”, dziennikarze zapomnieli, że konflikt nie miał tylko podłoża religijnego, ale także, a może przede wszystkim, ekonomiczne. Problemem Turcji nie była i nie jest jej „islamizacja”, ale raczej to, co widzimy dziś w mediach – wszechobecna korupcja, nepotyzm, odwrót od negocjacji z Unią Europejską, ograniczanie kluczowych wolności. Jedną z największych narracji stała się ta przedstawiająca protesty jako walkę o państwo świeckie a nie społeczeństwo obywatelskie. Podczas gdy zachodnie media mówiły głównie o kolejnych ustawach ograniczających zakup alkoholu po godzinie 22, o zniesieniu zakazu noszenia chust przez kobiety sprawujące urzędy publiczne czy o osobnych mieszkaniach dla kobiet i mężczyzn, tureccy dziennikarze i blogerzy wskazywali na nadużycia na najwyższych szczeblach władzy, omawiali politykę względem mniejszości etnicznych oraz „zamykanie ust” dziennikarzom krytykującym rząd. A efekty tych zmagań widać już dziś – odwołane zostały wysoko postawione osoby z korpusu służby cywilnej, Turcję czeka rekonstrukcja rządu, raporty donoszą o mocno ograniczanej wolności słowa.

To są bolączki współczesnej Turcji, zresztą nie tak odległe od naszego podwórka. Czym jest więc ta „post-Gezi Turkey”? Co kryje się za tym zwrotem, który ma opisywać rzeczywistość turecką po wybuchach masowego niezadowolenia?

O tym, że być może „post-Gezi” nie jest tylko utartym frazesem, świadczy nowa fala protestów, jaka wybuchła po aferze korupcyjnej. Tłumy znów wyległy na ulice Kadıköy oraz na plac Taksim. Ludzie już wiedzą jak mogą zwrócić oczy całego świata na swoją sytuację, wiedzą jak sprowokować policję. Nie boją się gazu pieprzowego i gumowych pocisków. Myślę, że w tym tkwi „syndrom post-Gezi” – domaganie się swoich praw oraz pokazanie opinii publicznej o co chodzi zwykłym ludziom pojawia się oddolnie, jest wynikiem współpracy młodych ludzi. Z drugiej strony – „post-Gezi” to także wyzwolenie z dotychczasowych narracji i dominacji jednostronnego dyskursu. To pokazanie, że nie tylko zachodnie media mają monopol na przekazywanie informacji, ale ludzie obecni w parku Gezi czy na alei Istiklal mają głos i prawo do wypowiedzi. Chciałabym wierzyć, że po walkach o park Gezi tureccy obywatele zaczynają się mobilizować i potrafią tworzyć świadome społeczeństwo obywatelskie.

Bardzo przypadły mi do gustu słowa Juliana de Medeirosa, który pisze: Rozmawiałem z wieloma Turkami, którzy obawiali się, że ich państwo zostało przedstawione jako kraj zacofany i totalitarny, a nie jako sprawnie działająca demokracja, która doświadcza gwałtownej czkawki jako rezultatu źle zorientowanej polityki lidera partii rządzącej.

Dla zainteresowanych tematem:
Welcome to Post-Gezi Turkey, Orhan Kemal Cengiz: 
http://www.al-monitor.com/pulse/originals/2013/09/turkey-gezi-park-protests-quashed-democracy-polarized.html

Turkey's Twitter Firestorm, Al-Jazeera Stream: 
http://stream.aljazeera.com/story/201312312240-0023285

*

Kadıköy, 2 a.m. I’m heading back home when a group of men appears in front of me. One of them shows something to the other. He approaches the wall of the nearby church and takes out a can of spray. I have no doubts of what he intends to write. Just on the next wall there is a freshly-written slogan that says nothing good about AKP, the ruling party of the prime minister Recep Tayyip Erdoğan. In the morning, thousands of Istanbul citizens will see this slogan. Some of them will pass carelessly by,  others will tell their friends. Still others will write about it – as do I.

Kadıköy is one of the districts that were most visible during the protests. On the European side, it was the Taksim square that was the center of all the events, while on the Asian side it was Kadıköy. This wealthy district is inhabited mostly by well-educated young people, who run for their ferry to work during the day, and  hang posters and organize rallies by night. Many of them are students of Istanbul universities, which can easily be called ‘bastions of the protesters’.

All the protests are meticulously prepared – posters are really eye-catching, every event has a Facebook or Twitter page. There are plenty of new hashtags, such as: #GeziParki, #TaksimGeziParki, #SokağaCıkmaVakti, #ocupygezi or now: #AsrınHukukSkandalı, #AKPgate. Social media are the main information carriers about the protest. Turkish media were criticized for being passive, at least at the beginning of demonstrations, and for being silent about drastic police actions. Pinar Elaman, the analyst of the Polish Institute of International Affairs, grasped it accurately on her Twitter account (referring to protests in Ukraine): While #Euromaidan is broadcasted on Ukrainian TV, Turkish media showed pinguins durin #Gezi. The exasperation with the level of hypocrisy on the part of the media and the politics is seen even  now – after the revelations about corruption within the AKP, the Internet is full of malicious comments.

The media policy is ruthless, though. Formerly pushed aside, ‘Arab Spring’ is back in favour – the third anniversary of its outbreak has just been marked and now comes the time for summaries and predictions. The wave of outbursts of social discontent touches Ukraine, whose symbol became Independence Square, known as Euromaidan. And now Turkey is pushed aside, although it tries very desperately not to be forgotten – on one side we have the corruption probe (known now as AKPgate), on the other – renewed negotiations with the EU. Polish politicians are happy to find themselves in the heat of protests. A few years, ago they went to Tunisia, this year they appeared on Taksim Square, now we can see them on Maidan.

But the fact that Turkey is no longer as popular as it was a few months ago doesn’t mean that the protests have stopped. The media are focused on coming up with possible scenarios for the ruling party, regarding only their favourite aspects of the Turkish problem: the secular state versus the religious state, secularism vs. Islam. Seeking for ties between the ‘Arab Awakening’ and the ‘Turkish Spring’, the journalists seem to forget that the conflict had not only a religious background, but also, or maybe mainly, economic. The principal problem of Turkey has never been the ‘islamization’, but rather what we see in the media nowadays – the pervasive corruption, the nepotism, the withdrawal from EU negotiations, the restrictions on main freedoms. One of the biggest narrations was the one which showed the protests as a fight for a secular state rather than the struggle for a civil society. While the Western media were talking about new laws limiting alcohol sales, lifting the ban of wearing headscarves by women in public offices or separate flats for women and men, the Turkish journalists and bloggers pointed out the abuse of power on the highest levels, the policy towards ethnic minorities and muzzling the journalists who criticise the government. The effects of those struggles are seen right now – high-ranked officials were removed from the corps of civil service, the Turkish government is undergoing a reconstruction, and there are reports about curbing the freedom of speech.

These are the ills of Turkey nowadays, which – to be honest – don’t seem to be that far away from our playground. What is the ‘post-Gezi Turkey’? What is hidden behind this catchphrase, which is supposed to explain the Turkish reality after all those mass outbreaks?

The new wave of protest shows that maybe ‘post-Gezi Turkey’ is not just a phrase. Again there are crowds in the streets of Kadıköy and on Taksim Square . People already know how to get the entire world to pay attention to their situation, they know how to provoke the police. They are not afraid of pepper spray and rubber bullets. I think this is what ‘post-Gezi syndrome’ should be – demanding the rights and showing to the public opinion what ordinary people want from bottom up, being the result of the cooperation of young people. On the other hand, ‘post-Gezi’ is also liberation from the previous narratives and domination of one-sided discourse. It shows that it is not only the Western media that have the monopoly on providing the information, but that the people present in the Gezi Park or on Istiklal Avenue also have a voice and a right to speak. I hope that, after all those protests, the Turkish citizens will be able to  get to action and create an aware civil society.

I really appreciate the following extract from an article by Julian de Medeiros: I spoke to many Turks who feared that their country was being misrepresented as a backward and totalitarian state, rather than a functioning democracy experiencing violent hiccups as the result of the misguided policies of a majoritarian leader. I think it is the best summary of what the Turkish people perceive and what the West does not always want to admit.

For further research: 
Welcome to Post-Gezi Turkey by Orhan Kemal Cengiz: 
http://www.al-monitor.com/pulse/originals/2013/09/turkey-gezi-park-protests-quashed-democracy-polarized.html

Turkey's Twitter Firestorm by Al-Jazeera Stream: 
http://stream.aljazeera.com/story/201312312240-0023285


Jeden z wielu protestów w dzielnicy Kadıköy / One of many protests in Kadıköy district

Święto Republiki 29 października, napis: 'Nowa republika - republika socjalistyczna!' / The Republic Day 29 October, the poster: 'New Republic - The Socialist Republic!'

Święto Republiki, napis: 'Niech żyje Republika! / The Republic Day, the poster: 'Long live Republic!'

Święto Republiki, do kupienia szaliki z podobizną Mustafy Kemala wyrażające dumę z bycia Turkiem / The Republic Day, scarves with Mustafa Kemal image expressing the pride of being Turkish

Pomnik Republiki na placu Taksim - główny ośrodek protestów / Monument of the Republic on Taksim Square - the center of all protests 


Foto: Huzun

Korekta: Agata Ostrowska


wtorek, 7 stycznia 2014

Bazar - esencja Stambułu / Bazaar - the essence of Istanbul

Bazar Wtorkowy w dzielnicy Kadıköy - jeden z największych w Stambule / Tuesday Bazaar in Kadıköy district - one of the biggest in Istanbul

Merhaba!

Wiem, jak bardzo zaniedbałam bloga ostatnimi czasy, ale świąteczny nastrój i szybka wizyta w Polsce nie pozwoliły mi skończyć mojego artykułu o Turcji epoki ‘post-Gezi’. Ciągle nad nim pracuję, a tymczasem postanowiłam uraczyć Was wpisem o bazarach, które nieodłącznie kojarzą się z Turcją. Oczywiście większość z nas zna Wielki Bazar (lub też Kryty Bazar), zwany po turecku Kapalıçarşı. Chcę jednak, by ten artykuł dotyczył raczej mniej turystycznych bazarów, czyli takich, na których trudno dostrzec gości z zagranicy, a dogadać można się jedynie po turecku. Nie odkryłam jeszcze wszystkich stambulskich bazarów, ale te, na których byłam, zachwycają feerią barw i zapachów, a ceny ubrań powodują przyspieszone bicie serca.

Tureckie bazary umiejscowione są zazwyczaj w bocznych ulicach, gdzie na co dzień funkcjonują sklepiki i punkty usługowe. Kiedy nadchodzi dzień targowy, uliczki zmieniają się w korytarze gęsto pokryte stoiskami. Są one zazwyczaj niedbale przykryte płachtą i podejrzewam, że na ten jeden dzień życie mieszkańców kamienic staje się istnym koszmarem ;) Bazar dzieli się zazwyczaj na część z produktami spożywczymi, wśród których dominują owoce, warzywa, sery oraz ryby, część z szeroko rozumianym gospodarstwem domowym, i wreszcie dział odzieżowy. Jedno jest pewne – jeśli chcemy kupić najświeższe, pachnące i zdrowe owoce czy warzywa, musimy udać się na targ. Podobnie jeśli zależy nam na niedrogich ubraniach, najlepiej z efektownym logo Dolce&Gabbana lub Michaela Korsa J

Ja osobiście najbardziej lubię działy spożywcze. Przechadzając się alejami pełnymi kolorowych oliwek, soczyście zielonych sałat, krwisto-czerwonych pomidorów czy też dorodnych winogron i pachnących słońcem pomarańczy, chciałoby się wszystkich dotknąć i wszystkie powąchać. Nawet ostre zapachy ryb czy też słonych serów są dla mnie czymś niesamowitym. Wszystkie produkty są zawsze ułożone z niesamowitą precyzją – Turcy wiedzą, jak zaprezentować zwykłą cytrynę tak, by każdy chciał ją kupić.

Z kolei sekcja z ubraniami to istny raj dla poszukiwaczy tanich materiałów. Oczywiście, większość z nich to resztki kolekcji znanych marek lub wadliwe produkty z fabryk Bershki, Stradivariusa czy Mango. Nie mówię już o podróbkach – są wszędzie, od torebek Korsa i Louis Vuitton poprzez zegarki Gucci po całe rzędy kosmetyków Diora, MAC czy też Bobbi Brown. Niemniej jednak, można upatrzyć też prawdziwe cudeńka – czy to bogato zdobione bluzki, czy też pięknie chusty. Ekspertką w tej dziedzinie jest Zosia, która kocha odkrywać stambulskie bazary i – w przeciwieństwie do mnie – zna je niemal na pamięć J Jest dla mnie zagadką to, że na bazarze nigdy nie jest zmęczona, nawet po 3 godzinach nieustannego chodzenia.

Bazar to sama esencja Stambułu i absolutny obowiązek dla każdego. Tamtejsza atmosfera powoduje, że na chwilę przenosimy się do innego wymiaru, gdzie słyszymy jedynie wykrzykiwane przez sprzedawców ceny, a cały świat kręci się wokół tego, by wydostać się żywym, lub przynajmniej w całości, z szalonego tłumu ludzi.

*

I know that I neglected my blog for the last few weeks, but the Christmas atmosphere and a quick visit to Poland didn’t let me finish my ‘post-Gezi Turkey’ article. I am still working on it and that’s why I decided to show you another Turkish phenomenon – bazaars. Of course most of us know the Grand Bazaar, known as Kapalıçarşı. However, I want this article to be about less touristy places, in which it is hard to find a guest from abroad and the only spoken language is Turkish. I haven’t discovered all Istanbul bazaars yet, but those which I visited are astonishing with the blaze of colours and smells, while the prices of clothes can really make your heart beat faster.

Turkish bazaars are mostly located in side streets, where small shops and service points are run on the daily basis. When the bazaar day comes, the streets change into corridors densely covered with stalls. They are carelessly covered with a sheet and I presume that the life of people living there changes into a nightmare for that very day ;) The bazaar is mostly divided into sections, e.g. the food section, mainly with fruits, vegetables, cheeses and fish, the household section and finally, the clothes section. One thing is undeniable – if you want to buy the freshest, most fragrant and healthy fruit or vegetables – you have to go to the bazaar. The same applies if you are looking for cheap clothes, especially with Dolce&Gabbana's or Michael Kors's eye-catching logo J

Personally, the food sections are my favourite. Walking down the streets full of colourful olives, lushly green salads, blood-red tomatoes, robust grapes and  oranges that smell of sunshine, I want to touch and smell all of them. Even the pungent smells of fish or salty cheeses are magnificent to me. All products are displayed with a tremendous precision – the Turkish know how to present an ordinary lemon so that everyone wants to buy it.

On the other hand, the clothes section is a real paradise for people looking for cheap fabrics seekers. Of course, most of them are leftovers from popular brands or defective products from the Bershka, Stradivarius or Mango factories. Not to mention fakes, which are everywhere, from Michael Kors and Louis Vuitton bags, to Gucci watches and the whole rows of Dior, MAC or Bobbi Brown cosmetics. Nevertheless, you can still find real treasures – richly decorated blouses or beautiful scarves. The expert in clothes is my friend Zosia who loves discovering new Istanbul bazaars and – contrary to me – knows them all by heart J It is always a mystery to me that she never gets tired there, even after 3 hours of walking around.

Bazaar is the essence of Istanbul and a must for everyone. The atmosphere there moves you to a different dimension, where you can only hear the prices shouted by the seller and the whole world is about getting out from this crazy crowd alive or at least in one piece.

Moje pierwsze doświadczenia z bazarem - bazar na Halkalı / My first bazaar experience - Halkalı bazaar

Świeżutkie warzywa / Fresh vegetables

Bazary to także biżuteria / Bazaars are also about jewellery

Ryby prosto z morza :) / Fishes right from the sea :)

Tysiące gatunków oliwek / Thousands kinds of olives

Bazar Fındıkzade - najlepsze miejsce na poszukiwanie znanych marek ;) / Fındıkzade bazaar - the best place to find famous brands ;) 

Granaty są wszędzie! / Pomegranates are everywhere!

Świeże boczniaki? Czemu nie? Od razu z patelni / Fresh mushrooms? Why not? Right from the pan

Rozkosz dla oka i nosa :) / Pure pleasure for eye and nose :) [fot. Zofia Olender]

Stoiska z ubraniami tuż obok warzywnych - Bazar Wtorkowy / Stalls with clothes right next to those with vegetables - Tuesday Bazaar [fot. Zofia Olender]

Bazar Fatih - najtańsze owoce i warzywa / Fatih Bazaar - the cheapest fruits and vegetables [fot. Zofia Olender]

Jest w czym wybierać! / There's a lot to choose! [fot. Zofia Olender]

Moda bazarowa / Bazaar fashion [fot. Zofia Olender]

Przyprawy wszystkich kolorów i smaków / Spices of all colours and flavours

Foto: Huzun

Korekta: Agata Ostrowska